sobota, 5 listopada 2011

Rozdział X .

- Na scenie pojawiły się: Katie, Rose, Vanessa, Alice i Sofie. Ustawcie się w rzędzie w równomiernych odległościach. Każdy może głosować, wystarczy, że stanie w kolejce do danej kandydatki.

Od razu podchodzimy do Rose. Za nami staje masa osób. Przed Katie pojawia się dość długi łańcuszek fanów. Do reszty dziewczyn podchodzi tak z pięć osób.
- Znam już wyniki. Tegoroczną miss mroku Halloween zostaje Rose! Wygrała tylko jednym głosem więcej od Katie! Gratuluję wygranej! - podchodzi do Rose i zakłada jej na głowę czarną koronę, która za moment zbiega ze sceny w naszym kierunku.
- Nie możliwe, wygrałam! - zaczyna się śmiać.
- Byłaś fantastyczna - mówimy chórem. -  Chodź, musimy pogadać. - dodaję.
Idę razem z nią do ubikacji. Mijamy sporo osób, które klaszczą i gwiżdżą na widok miss. Wchodzimy do pomieszczenia.
- Dobrze ci poszło. - zaczynam.- Ale nie sądzisz, że powinniśmy wreszcie zająć się moim wyszkoleniem? W końcu wojna się zbliża. I nie chce umrzeć wtedy. Muszę was wszystkich ocalić. - dodaje.
Do toalet wchodzą Katie i Lea.
- Wszystkich ocalić? Przed czym? Przed swoją głupotą? - warczy dumnie.
- Zamknij się to nie twoja sprawa. - mówi spokojnie Rose.
- A właśnie, że moja! Ukradłaś mi moją koronę! Jak takie dziecko jak ty mogło wygrać z taką kobietą jak ja? - śmieje się.
- Po pierwsze, nie jestem dzieckiem, a po drugie, to jest halloween'owa dyskoteka i jakoś nie widzę, żebyś była za kogo przebrana. No chyba, że za pustą laleczkę.- uśmiecha się szyderczo.
- Co ty powiedziałaś? - krzyknęła Katie i rzuciła się na Rosie. - Nie jestem żadną pustą laleczką. Zrozum to emolcu.
- Nie jestem emo ty pustaku! - warknęła moja przyjaciółka.
I zaczęła się bitwa. Dwie natapetowane dziewczyny biły się z obrońcą Sunset Valley. Na pierwszy ogień poszły tipsy przegranej.
- Coś ty zrobiła głupia! - krzyknęła i zaraz jęknęła, bo ktoś pociągnął ją za włosy.
- Taki pustak jak ty nie będzie mi rozkazywał co mam robić! - dotknęła Katie w rękę i oparzyła ją ogniem.
- Ona ma zapalniczkę! Weź ją wyrwij. Nie będzie mnie taki ktoś podpalał. - warknęła, lecz dostała kolejną porcję ognia w nogę. - To boli wariatko!
           Obok ubikacji dla dziewcząt przechodził Mike. Zerknął w tą stronę tylko z ciekawości, bo ze środka usłyszał krzyki. Otworzył drzwi, a to co zobaczył, wprawiło go w osłupienie. Natychmiast rzucił się na kłębek trzech dziewczyn z zamiarem rozdzielenia ich. Pierwsze dostał w twarz, potem został podrapany w ramię. Z wielkim wysiłkiem udało mu się je rozepchać.
- Rose? Czy ty zwariowałaś? - krzyknął zawiedziony.
- Zostaw mnie, jej się to należy. - zaczęła się szarpać, lecz nie udało się jej wyswobodzić z rąk silniejszego brata. - Odejdź, bo też się ogniem poparzę. - syknęła mu do ucha. - Muszę ją... - nie zdążyła dokończyć, bo ktoś walnął ją silnym ciosem w głowę i po chwili zemdlała.
- Scatt, weź ją! - krzyknął w moją stronę. Natychmiast pociągam ją w moją stronę. - Ja się nimi zajmę. - mówiąc to wypchał je z łazienki i pogroził, żeby nie wracały. - Wracamy do domu. - podniósł swoją siostrę na nogi i jednym ruchem przerzucił przez ramię. - No nie bój się. - chwycił mnie za rękę i wyprowadził ze szkoły.
            Wszyscy oglądali się na nas. Na umięśnionego brata niosącego własną siostrę na ramieniu i ciągnącego drugą dziewczynę w stronę wyjścia.
- Co się tu stało panie Mike?- spytała ciekawska dyrektorka.
- Nic takiego, Rose zesłabła i chcemy ją odstawić do domu. - powiedział patrząc w moją stronę z przymrużonymi oczami.
- Nie trzeba pielęgniarki? - naciskała pani Cundly.
- Nie, na prawdę, ona tak często ma jak się zmęczy. - syknął Mike i wybiegł razem ze mną do wyjścia.
            W domu położył Rosie na kanapie, a sam usiadł na krześle ocierając głowę z potu. Oparłam się o ścianę i zsunęłam się na podłogę. Tak dużo się wydarzyło. To nie było normalne.
- Scatt, powiedz mi, czy ona użyła magii jak się z nimi biła? - spojrzał z troską w moje oczy.
- Ech.. tak, co chwilę widziałam takie czerwone przebłyski. To był ogień. - wbiłam wzrok w ziemię.
Oboje patrzyliśmy na śpiącą dziewczynę, która co chwilę przyciskała powieki, aż w końcu otworzyła oczy.
- Uch.. Gdzie ja jestem? Co się stało? - mruczała pod nosem, lecz po chwili podniosła się na nogi. - To pokój Mike! Boże, nic nie pamiętam.
- No to ja ci przypomnę - syknął jej brat. - Zgłosiłaś się do konkursu miss mroku, który wygrałaś. W ubikacji   wściekła Katie i jej pseudo przyjaciółka rzuciły się na ciebie, bo nie wygrała konkursu. Ty psychiczna wariatko, użyłaś ognia, a tego nie wolno nam na Ziemi i potem ja wkroczyłem i cię w głowę walnąłem, tak mocno, że zemdlałaś. Proste, co nie?
- Mogłeś z tym ciosem zastopować. Sama sobie bym dała rady. - warknęła.
- Tak, tak. A jakby ci się nie udało to co byś powiedziała dyrekcji? Że przemycasz zapalniczkę do szkoły? Że sparzyłaś je ogniem, bo jesteś obrońcą Sunset Valley, miasta spokoju i miłości, wystarczy, że przejdziesz przez portal ukryty w niektórych lustrach. I, że pomagasz Scathach, uczysz ją zaklęć, a ja walki wręcz i z bronią białą, żeby wygrać magiczną wojnę pomiędzy naszym miastem, a Deadlandem? No bo ja sądzę, że nie. A jeżeli tak to wysłaliby cię do psychiatryka i tyle byśmy cię widzieli. Koniec kropka. Więc się ciesz, że wtedy się pojawiłem.
- No dobrze, nie ekscytuj się tak, panie opanowany, bo to nie ja przespałam cztery wojny, a jeżeli teraz nie pomożemy Scatt, to prześpisz piątą i ostatnią, bo przegramy. - wybiega Rose do swojego pokoju i trzaska drzwiami.
- Co ją ugryzło? - pytam zaciekawiona.
- Mania wyższości. Bo po raz pierwszy zrobiłem coś rozsądnego. Uratowałem ją. No cóż. Bywa. - mruknął Mike i włączył komputer. - Jak chcesz to możesz do niej iść.
- Dobra. - wstaje i idę w kierunku drzwi mojej przyjaciółki. - A mogę coś do picia?
- Pewnie, twoja szklanka z wodą stoi w kuchni.
- Dzięki. - wychodzę, zabierając po drodze picie i wchodzę do pokoju Rose...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz