I znowu to samo. Identyczny dzień, jak każdy. Przecież muszę się pokazać. Jak ja teraz wyglądam...Jak widmo.
Nie lubię szkoły, z resztą nigdy jej nie lubiłam. Nie wstaje dla siebie, wstaję dla Niego - w myślach pokazują mi się Jego błękitne oczy - jakbym wstawała dla siebie to bym w domu była cały czas. A jednak..wyczuwam coś złego. Złą energię, która negatywnie wpływa na moje ciało. Zaczynam się trząść. Jeden wielki sygnał. Dziś będzie dziwnie. Zakładam pierwszą lepszą koszulkę. A jednak moja ulubiona. Jestem dziewczyną, ale lubię nosić męskie ubrania. Tym razem natrafiłam na SmokeStory. Wdychając powietrze uspokajam się. Ubieram się do końca i wkładam moje najki. Idę do szkoły, miejsca tak mrocznego, że inaczej oddycham. Wciskam w uszy słuchawki i odtwarzam jedną z moich ulubionych piosenek Evanescence. Zakładam kaptur i wychodzę.
- Znowu pada. - mruknęłam. Nienawidzę deszczu. Wtedy zawsze jestem smutna. Docieram do tego budynku nasączonego egoizmem i chamstwem. Szybko zbiegam do szatni i zamieniam swoje buty w wygodne trampki.
- Eej, stój. - zawołała Rose. - Czy ty się gdzieś wybierasz beze mnie? - mówi dalej. Lecz ja jej nie słyszę. - Słuchaj mnie jak do ciebie mówię. - zaczyna krzyczeć. Wtem zauważa słuchawki w moich uszach. Podchodzi i jednym ruchem zrywa je.
- Co ty sobie myślisz? Zmieniam buty, nie widzisz?
- Widzę...- oddycha nerwowo. - Czego słuchasz?
Chciałabym coś powiedzieć, ale nie mogę. Mam wielką gulę w gardle. Już jest tu. Zbliża się. Jeśli moje ciało go wyczuje to już wszystko wiem. Po chwili się ogarniam i sapię:
- Bring me to live - Evanescence.
- To wszystko wyjaśnia, odkąd zmieniłaś styl z hip-hopowej panienki słuchasz tylko tego.
- Lubię to i tyle.
- Znowu SSG ? Obiecałaś, że nie założysz tego. Obiecałaś, że wreszcie zmienisz te luźne męskie koszulki w damskie seksowne bluzeczki.
- Tak wyszło.. - mruknęłam.
- Dobra dość tego wszystkiego. Chodźmy na lekcje.
Siadam w mojej ulubionej ławce na samym tyle klasy. Wyciągam potajemnie telefon i zaczynam kolejną serię smsów z moim chłopakiem.
- Znowu z nim piszesz? - szepcze Rose.
- Przecież wiesz, że z nim chodzę. - odpowiadam z gniewem w oczach.
- No niby tak, no ale wiesz dowiedziałam się o nim bardzo ciekawych rzeczy dla ciebie nieprzyjemnych.
- Jakich?
- Powiem ci na przerwie.
Umieram. Umieram z ciekawości. Co znów On zrobił? Kogo pobił? A może Go zgarneli za palenie na spółdzielni?
- Powiedz mi teraz! - prawię krzyczę.
- Panno Scathach, ma pani coś do powiedzenia. - pyta z zaciekawieniem nauczycielka.
- Już nic.. - mruczę pod nosem.
Przerwa, uff..
- Chodź do ubikacji..
Wchodzę do niej z wykrzywieniem na ustach. Miejsce, w którym co piąta dziewczyna spala papierosa.
- Mów. - proszę.
- No to tak.. Wiem, że będziesz się złościła po tym co ci powiem. Nie są to przyjemne sprawy.
- Nie zagaduj tylko.. No sama wiesz co.. Po prostu mów...
- Wczoraj jak wracałam do domu razem z Mikiem, widziałam go. Uhm.. Jakby ci to powiedzieć... Widzieliśmy jak całował się z Katie.
- Co!? - moje fiołkowe oczy pokazują teraz gniew.- Przecież to nie możliwe!
- No a jednak. Mówiłam ci, że z tego związku będą same problemy. No a ja nie kłamię. Bo nie potrafię.
Patrzę w oczy Rose doszukując się w nich ziarenka kłamstwa, jednak nic nie zauważam.
- Tak nie może być! To nie prawda! - zaczynam płakać.
Rosie dosiada się koło mnie na zimnych, krzywych płytkach. Przytula się do mnie, a ja kładę jej głowę na piersi.
- Ale dlaczego? - mówię, dławiąc się własnymi łzami.
- Proszę uwierz mi. Tak było. To dziwkarz... mówiłam ci. - szepcze mi do ucha.
- No ale ja Go kocham! - krzyczę. - A jednak mnie skrzywdził. - dodaję.
Moja przyjaciółka głaszcze mnie po włosach śpiewając jakąś piosenkę. Pewnie po japońsku. Ona to uwielbia. Łatwo się domyślić. Jej ubrania charakteryzują się stylem pasującym do dzisiejszej mody. Odważnie ale słodko. A ja?
- Proszę, powiedz innym nauczycielom, że źle się poczułam i musiałam wyjść. Może mnie zrozumieją.
- Wątpię, pomyślą, że jesteś tą kolejną uczennicą, która wyszła za potrzebą zapalenia..
- Już mnie to nie obchodzi. - wstaje i chwiejnym krokiem kieruję się do wyjścia.
Pada. Znowu. Ale mnie już to nie interesuje. Dom. To mój cel. Miejsce spokoju. Tym razem w moich uszach wybrzmiewa piosenka Chady.
- ... powiedziałem jej tak, teraz kurwa żałuję... - mruczę pod nosem tekst. Nie przeklinam. Nigdy. Teraz tylko tak jest. Pod wpływem negatywnej energii, którą jestem napełniona. Otwieram drzwi. Nikogo nie ma. Na szczęście. Rzucam torbę w kąt i idę do łóżka. Upadam na nie i zaczynam płakać. Wdycham teraz zapach mojego szamponu, którym nasiąknięta jest poduszka.
Nie jest to udowodnione, ale jej wierzę. Nigdy by nie skłamała. Odczuwam dziwne uczucie udania się do łazienki. Nie w celach sanitarnych. Potrzebuję lustra.
-Lustra? Na co mi lustro?
Ze zdziwieniem wstaję cała zapłakana. Otwieram łazienkę. Podchodzę do niego. Kąty szkła zaczynają błyszczeć. Dotykam szklanej powierzchni. Czuję delikatnie mrowienie. Patrzę w swoje fiołkowe oczy. Widzę w nich całą przeszłość. Spokojnie zastanawiam się czemu jestem tu. Co mnie tu wezwało? W jednym momencie uderzyło mnie wspomnienie z dzisiejszego dnia. Zranił mnie. Okłamał. Zdradził. Pojedyncza kropla spływa z mojego policzka. Lustro zaczyna błyszczeć. Całe. Przykładam palce do niego. Moją dłoń okrywa delikatne światełko. Później dobiega do łokcia i do ramienia. Moje włosy obwiewa wiaterek - skąd tu wiatr? - Nogi obmywa delikatna bryza. Odczuwam wielki spokój choć malutka cząstka mnie boi się śmiertelnie. Zamykam oczy oddając się tej chwili. Zaczynam płakać. Otwieram je widząc jak z lustra spływa stróżka krwi. Chcę się wyrwać, lecz nie potrafię. Moje dłonie zniknęły. Wpłynęły w szklaną powierzchnię. Mój umysł protestuje, lecz ciało zatapia się jeszcze bardziej.
- Proszę... - chcę powiedzieć nie, lecz nie udaje mi się. Wnikam w lustro.
Ląduje w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Nie widzę nic. Chcę wołać pomocy, ale podświadomość mówi mi, że nie warto. Dotykiem dłoni wyczuwam klamkę. Zerkam przez szparkę od klucza i widzę światło. Wielkie światło, tak jasne, że muszę mrugać oczami by zniknęły czarne plamki. Naciskam klamkę i drzwi otwierają się. To co zobaczyłam sprawiło, że stałam jak zamurowana...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz