poniedziałek, 17 października 2011

Rozdział III .

          Justine otwiera przede mną stare, zniszczone drzwi. Przy nacisku głośno zaskrzypiały  . Czarodziejka znajdująca się w środku odwróciła się w naszą stronę.
- Witaj Irmo. - powiedziała Justine lekko uśmiechając się.
- O witaj moje słonko! - czarodziejka z zachwytu klasnęła w dłonie. - A kogo przyprowadzasz ze sobą tym razem?
- Tym razem? - szepcze w ucho 30 letniej kobiecie.
- Och, zapomniałabym. To jest Scathach. Dziewczynka, która trafiła do nas z Ziemi.
- Witaj dziecko drogie! Czekałam na twoje przyjście. - Irma zbliża się do mnie. Jest to pani gdzieś tak po 60. roku życia. Wszystkie zmarszczki na twarzy powiększyły się dwukrotnie, gdy starała się uśmiechnąć.- To ja cię tu wezwałam. Potrzebna jesteś nam.
- Potrzebna? Ale w jakim celu?
- Zostałaś wybrana na wojowniczkę naszego miasta. Otóż wyczuwam z moich przepowiedni, że nasze miasto zostanie napadnięte przez demony z Deadlandu. To jest nasza taka wojna, która toczy się już od 600 lat.
- 600 lat?!? - mój głos staję się bardzo piskliwy. Słychać to na pewno, że się boję.
- Tak. Co 100 lat rodzi się wojownik lub wojowniczka, która ma za zadanie ocalić nas.
- No ale czemu konkretnie ja?
- Nie tylko ty skarbie. Po twoim świecie chodzi jeszcze dwóch wybrańców. Oni będą mieli za zadanie pomóc tobie w nadchodzącej bitwie.
- Nie za bardzo rozumiem, czyli jest jeszcze 2 osoby, które mogą to zrobić, a akurat ja jestem tą wybraną?
- Tak wyszło z przepowiedni.- palcem wskazuje na wielką, zakurzoną księgę.
           Podchodzę do niej i już mam zamiar ją otworzyć, lecz Irma macha palcem i magicznym podmuchem otwiera ją na danej stronie. Wyczytuje na głos :

           Gdy nadejdą czasy szóstej bitwy
           Zjawi się Ona, wojowniczka z Ziemi
           W ręce będzie trzymać kryształowy miecz
           I nim zniszczy całe zło
           Blask jej fiołkowych oczu
           Przepełnione będzie magią
           A krwiste włosy owiane potęgą

- No ale to chyba nie znaczy, że to będę ja.
- No nie, ale w moich przepowiedniach ukazujesz się właśnie ty. I nie ma odwrotu. Chcę się zbuntować, pokazać, że ten plan kompletnie mi się nie podoba.
- Chcę wrócić do domu! - burczę.
- Na środku placu stoi fontanna o magicznej wodzie. Gdy napijesz się jej trochę i wypowiesz życzenie - ono spełni się.
- No i dobrze. Żegnam! - krzyczę i wybiegam z domku. By uczynić ten moment bardziej dramatycznym, trzaskam drzwiami, lecz to mi nie wychodzi. Nie mam pojęcia jak przejść przez mur, więc go przeskakuję. Siadam przy fontannie, piję krystaliczną wodę i wypowiadam życzenie:
- Chcę wrócić do domu!
           Budzę się w łóżku. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że byłam w Sunset Valley. Podnoszę się na swoich  słabych rękach. Jestem wykończona. Bolą mnie wszystkie kości. Spoglądam przez okno i ze zdziwieniem otwieram buzię. Jest środek nocy. Nie wierze w to, że nie było mnie cały dzień. Zasypiam
           Śni mi się coś dziwnego. Ratuje Sunset Valley od ataku demonów, na których czele stoi królowa. Widzę Imrę przekazującą mi całą magię jaką posiada i umiera. Umiera mi na dłoniach. U mojego boku stoi Rose i Mike. Czemu oni? Widzę jak przegrywamy. Miasto spokoju upada.
           Jestem cała zalana zimnym potem. Muszę porozmawiać z czarodziejką. Przecież to nie może być żaden proroczy sen. Nie ufam jej. Nienawidzę. Ale jednak to też tyczy się całego miasta. A co tam z moimi przyjaciółmi? Oni też tam się pojawili. Powiem o tym tylko Rose. Ona musi o tym wiedzieć.
           Patrzę na zegarek. Super - piąta godzina. Po cichu podchodzę do szafki. Wyciągam z niej jakąś normalną bluzkę. Zakładam pierwsze lepsze jeansy. Włączam komputer w celu poszukania informacji na temat Irmy, Justine, Sunset Valley lub Deadlandzie. Jednak nic nie znajduje. Nie mogę nic zrobić. Wchodzę na youtube i odpalam serię piosenek Linkin Park. Odrzucam rap, to nie dla mnie...
           No a co z Nim? Oszukał mnie. Nie będe tego ciągła. Wyciągam telefon i piszę sms'a :

           To nie ma już sensu, już nic do Ciebie nie czuje. 3maj się. Scatty

           Źle się czuję, bo go kochałam, ale robię to tylko z konieczności. Teraz nie potrzebny mi chłopak. Musze zająć się sprawą tajemniczego lustra.
           Patrzę na zegarek. Już siódma. Drzwi do mojego pokoju otwierają się.
- Dzień dobry skarbie, jak ci się spało? - spytała moja mama.
- Uch.. dobrze. - odpowiadam śpiącym głosem.
- Posłuchaj, gdy wróciliśmy z pracy zobaczyliśmy, że spałaś. Wołaliśmy cię na obiad, to dalej byłaś nieczynna. Wieczorem już się o ciebie martwiliśmy, ale oddychałaś. Pomyśleliśmy, że jesteś zmęczona.
- No bo byłam. Ten dzień w szkole był straszny. A po za tym bolała mnie głowa i brzuch. - skłamałam. Przecież nie powiem, że wciągło mnie zwierciadełko i znalazłam się w Sunset Valley, mieście tak magicznym i spokojnym, że robi się nie dobrze?
- Rozumiem cię, każdy ma ciężkie dni. Jesteś głodna? Zaraz przyniosę ci śniadanie.
- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem. Cieszę się, że odpuściła ten temat.
           Zjadłam przepysznie zrobioną kanapkę z serem i właśnie zakładałam torbę, gdy pomyślałam o tej tajemnicy. Rose - teraz to jest mój cel. Musi się dowiedzieć, ale tak by Mike -  jej brat bliźniak nic nie słyszał. To nie dla niego. Jak na razie ....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz